Menu
Peru

LWY, PINGWINY I PO PIASKU SURFOWANIE

Od czasu gdy udzieliliśmy Agnieszce radiowego wywiadu wpatrujemy się w telefony i czekamy na oferty od sponsorów. Sponsorzy milczą a telewizja nie kwapi się z zaproszeniem nas do poprowadzenia podróżniczego programu… Nie to nie… Dłużej czekać nie możemy… Czas wrócić do podróżniczego blogowania…

To już są ostatnie chwile na południowoamerykańskim kontynencie… Lima największe miasto i stolica Peru lekko nas rozczarowała… ostatni dzień Giganta postanawiamy spędzić aktywnie… Będziemy po ocenie pływać i po piasku surfować 🏄🏻‍♂️…

Jeszcze przed wylotem do Peru na YouTube oglądaliśmy jak turyści pluskają się w oceanie z morskimi lwami, takimi morskimi zwierzakami, które bardziej przypominają foki 🦭 niż koty 🦁 z afrykańskich sawann… Konrad, który miłośnikiem wodnych klimatów nie jest, po dwóch dniach w Limie bez mrugnięcia oka zgadza się wydać ostatnie dolce na wycieczkę, która zabierze nas na wyspy Ballestas i do Huacachiny…

Wstajemy, wcześnie rano… W hotelu, na recepcji czekają na nas paczki śniadaniowe… Pod hotel podjeżdża wypasiony autokar… wsiadamy, przytulamy się do szyby… zasypiamy…
Podróż z Limy do Paracas, miasteczka które jest miejscem wypadowym na wyspy Ballestas trwa prawie cztery godziny. W Paracas czeka na nas śniadanie, po którym ubieramy się w kapoki i wsiadamy do motorowej łodzi 🛥️.

Wyspy Ballestas

Łódka wiezie nas w pobliże wysp Ballestas, które wraz z zatoką i półwyspem Paracas tworzą Rezerwat Narodowy Paracas. Wyspy zamieszkiwane są przez pingwiny Humboldta, kormorany, albatrosy, pelikany i lwy morskie…

Ballestas

Skaliste wyspy zamieszkują dziesiątki, setki tysięcy ptasich rodzin… Nad naszymi głowami fruwają ptaki, które nurkują w oceanie i łowią ryby… Pędząca motorówka nie pozwala nam na endżojowanie się podniebną akrobatyką.


CZY WIECIE, ŻE❓
Odchody morskich ptaków, którymi pokryte są wyspy w pobliżu Paracas, były przyczyną wojny, którą w XIX wieku Peru toczyło z Hiszpanią. Guano, które jest świetnym nawozem stanowiło w XIX wieku 60% dochodu Peru.


Motorówka, zwalnia, zatrzymuje się przy wyspie na której gniazdują pelikany. Na tej samej wyspie widzimy skaczące z kamienia na kamień pingwiny i wygrzewające się w wiosennym słońcu lwy morskie 🤩…


CZY WIECIE, ŻE
Wyspy Ballestas nazywane są Galapagos dla ubogich 😏. Wycieczka na wyspy Parku Paracas jest nieporównywalnie tańsza od wyprawy na należący do Ekwadoru archipelag Galapagos.


Podpływamy do zacumowanego na oceanie kontenerowca. Wystająca ponad ocean część statku opanowana została przez wielkiego samca morskiego lwa i jego harem… Przez chwilę obserwujemy walkę fokowatych o miejsce na statku 😁…

Lwy morskie.
Samiec lwa morskiego.

Zwierzaki pozują nam do zdjęć… Udaje się nam uchwycić morskiego drapieżnika, który po udanym polowaniu podrzuca swoją zdobyczą i na naszych oczach rozszarpuje i pożera swoją ofiarę 🐠…


Kandelabr z Paracas.

Kandelabr z Paracas

Na klifie w Paracas znajduje się ogromny geoglif. Nikt nie wie co wyryty w klifie rysunek przedstawia, ani kiedy i kto go wykonał.
Geoglif wyżłobiony został w kamienistym podłożu na głębokość do 3 metrów i ma ok. 190 m wysokości. Przedstawia zagadkowy obiekt o prostokątnej podstawie i trzech ramionach…

My mamy swoją teorię… jesteśmy pewni, że skalny rysunek to drogowskaz dla kosmicznych spodków 🛸 do lądowiska w Nazca 🙃❗


W Parku Narodowym Paracas nie można się z morskimi lwami pluskać… Jesteśmy ukontentowani możliwością podglądania morskich ptaków i fokowatych w ich naturalnym środowisku… Lwy morskie są fajne, fajne są pelikany z kolorowymi workowatymi dziobami, fajne są pingwiny 🐧…

Wracamy do autokaru, który wiezie nas do Huacachiny… Ocean zamieniamy na pustynię…

Huacachina

Huacachina to wioska wybudowana wokół małej oazy otoczonej wydmami. Wioskę w której mieszka zaledwie 100 osób, rocznie odwiedzają dziesiątki tysięcy turystów. Turyści pokonują setki kilometrów by zrobić sobie zdjęcie na tle oazy i pojeździć terenówkami po wydmach. Piaskowe góry, które osiągają 500 metrów wysokości, są idealne do uprawiania sandbordingu 🏄🏻‍♂️.

Wioska i oaza Huacachina.
Jazda dżipem po wydmach.
Wspieraj twórczość!
Kliknij i kup nam kawę!

Podjazdy i zjazdy po wydmach sprawiają nam wiele frajdy… Po pustyni, dżipami, już jeździliśmy w Jordanii, ale jeszcze żadna przejażdżka automobilem nie dostarczyła nam tyle adrenaliny.

Największą atrakcją w Huacachinie jest sandbording. Na zjazd deską z wydm decyduje się niewiele uczestników naszej wycieczki… My niczego się nie boimy i wszystkiego spróbować chcemy… Nie udaje nam się ustać na deskach, ale za to świetnie zjeżdżamy na brzuszkach… Mi udało się zaliczyć darmowe zębów piaskowanie… prawa fizyki sprawiły, ku uciesze Konrada i całej gapiów gromadzie, że twarzą wryłem się w piasek peruwiańskiej wydmy…



Nasza wycieczka kończy się kolacją i degustacją lokalnych alkoholi. Alkohol sprawia, że więzi pomiędzy uczestnikami wycieczki zacieśniają się… W naszej grupie znajduje się polsko – kanadyjska para… Agnieszka i Lucas… Gadamy o pierogach, bigosie a Agnieszka godnie reprezentuje nasz kraj w pijackim konkursie… Ustawiamy się na nocne picie w Limie 🙃🙃🙃…

Czterogodzinna droga powrotna do Limy studzi nasze pijackie plany. Do Limy wracamy późnym wieczorem… Jesteśmy padnięci… Żegnamy się z Agnieszką i Lucasem, żegnamy się z towarzyszami wycieczki… Idziemy do hotelu, pakujemy plecaki… Nadszedł czas powrotu… Przed nami dziewiętnastogodzinna, powrotna podróż do domu 🛫…

Fokowate są fajne! Ptaszanki są fajne! Sandborging jest fajny! Kanadyjczycy są fajni 🙃!

O Autorze

Nie pamiętam kiedy podróżowanie stało się moją pasją... Plecak i paszport zawsze trzymam pod ręką. Kilkutygodniowy GIGANT, city break? Zawsze jestem na TAK!

Brak komentarzy

    Dodaj komentarz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.