Wróciliśmy do Kerry… Chcemy przejechać słynną trasę Ring of Kerry. Naszą przygodę rozpoczynamy w Killarney. Byliśmy tu już w zeszłym roku i łaziliśmy po Parku Narodowym Killarney, odwiedziliśmy zamek Ross, Muckross House i wodospad Torc. Rok temu przemierzając półwysep Dingle wydawało nam się, że jesteśmy na drodze N71. Obiecaliśmy Wam, że wrócimy do Dingle i opowiemy o naszych przygodach w czasie jazdy po najsłynniejszej drodze Irlandii.
Wymarłe Killarney
Killarney jest jedną z najchętniej odwiedzanych miejscówek w Irlandii. Wielkie było nasze zdziwienie, gdy zastaliśmy wymarłe miasto. Jest listopad, zaczyna się czwarta fala Covid 19. Puby puste, restauracje puste, hotele są puste… Całe miasto należy do nas❗

Scott’s Hotel
W Killarney zatrzymujemy się w hotelu Scott’s. Hotel znajduje się w samym centrum miasta. Pokój, który dostajemy jest duży i czysty 🙃. Wieczorkiem schodzimy na późny obiad… Jedzenie jak na hotel z czterema gwiazdkami nas nie powala, jest niesmacznie! Opinię o kuchni potwierdzamy przy śniadaniu, które jemy tylko dlatego, by nie paść z głodu w czasie zwiedzania hrabstwa Kerry.
Nocleg ze śniadaniem kosztuje nas 90 € (413,70 zł)!
Za słabe jedzenie hotel Scott’s dostaje od nas tylko…
Booking.comPo długiej, nudnej trasie Dublin – Killrney, nasze puste brzuchy napełniamy w hotelowej restauracji. Jemy bo jesteśmy głodni. Jedzenie w naszym hotelu jest niesmaczne… Wstajemy od stołu i idziemy połazić po mieście. Spacer po sennym Killarney zakłóca głośna muzyka wydobywając się z pubu. Wchodzimy by uciszyć muzykantów. Nie prowokujemy bójki, grzecznie siadamy, zamawiamy po pancie lokalnego piwa i tupiemy nóżankami w rytm irlandzkiej muzyki…
Kilka drinków i grzecznie do śpikania idziemy… Jutro czeka nas dłuuugi dzień.
Ring of Kerry
Ring of Kerry, czy jak kto woli Pierścień Kerry to droga o długości 180 km, która prowadzi dookoła półwyspu Iveragh. Droga ta jest powodem, dla którego po raz trzeci odwiedzamy Kerry. Spodziewamy się wielkiego WOW i mamy nadzieję, pod wpływem spektakularnych widoków, posikać się w majty…
Odpuszczamy sobie atrakcje w pobliżu Killarney… Już je widzieliśmy… Z samego rana wsiadamy w samochód i kierujemy się na drogę N71, która prowadzi nas wzdłuż wybrzeża… Widzimy góry, zatoczki, ale mocz po nogawkach nam nie cieknie…


Klify Kerry
Na aplikacji Sygic Travel odnajdujemy polecaną na trasie miejscówkę – Kerry Cliffs. Zdjęcia które w Googlach oglądamy wyglądają zachęcająco… Zjeżdżamy z N71 i lokalnymi wąskimi, krętymi drogami dojeżdżamy do parkingu, przy klifach. Parking jest pusty, ale tuż przy drodze stoi budka, w której kupić bileta trzeba 🙃.
Oddamy wszystko, by uratować ten trip… Podchodzimy do krawędzi irlandzkiej wyspy i patrzymy na klify. Jest fajnie, jest pięknie, jest WOW❗




Oprócz nas, na klifach nie ma ani jednego człowieka. W normalnych, bezcovidowych czasach, klify masowo nawiedzane są przez głośnych Hiszpanów, wszędobylskich Amerykanów i innych takich… Dziś klify w Kerry należą do dwóch Polaków, mamy je tylko dla siebie…
Oglądamy zachód słońca 🌅…

KLIFY W KERRY
4 € (18,40 zł)
Klify uratowały naszą wyprawę… Spodziewaliśmy się czegoś więcej… Może, gdybyśmy częściej z głównej drogi zjeżdżali, to fajne widoki masowo byśmy spotykali 🤷🏻♂️…
Jest już ciemno, nie widać niczego, jedziemy do hotelu…
Wybrzeże Cork
Rozczarowani słynnym Pierścieniem Kerry, do domu postanawiamy wrócić przez Cork, zahaczając o słynne, portowe miasto Cobh. Po raz kolekny korzystamy z Sygic Travel, na której odnajdujemy miejscówkę z tajemniczą białą wieżą…
Nadkładamy drogi i docieramy do tajemniczego Baltimore Beacon. Wspinamy się na klify, które w żaden sposób nie są zabezpieczone. Nogi z waty, nie patrzymy w dół, do krawędzi nie podchodzimy❗ Naszym oczom ukazuje się biała wieża i klify. Widok, na który se patrzymy jest jednym z fajniejszych jakie w Irlandii do tej pory widzieliśmy 😮🙃❗
Tajemnicza biała wieża okazuje się być latarnią, którą w 1798 roku przez brytyjskich zaborców wybudowana została…

Trochę nam się ubrudziło, gdy na dupkach po mokrym klifie do parkingu zjeżdżaliśmy. W samochodzie mamy zapasowe dresy, które bez skrępowania na oczach krówczanków 🐮 zakładamy.
Wybrzeże Cork coraz bardziej nam się podoba… Nie mamy czasu na dalsze zwiedzanie… Wsiadamy do autka i kierujemy się do Cobh… Po drodze bierzemy autostopowicza, którego podwozimy do Corku. Do głowy nam nie przychodzi, że autostopowicze w czasie pandemii to nie jest najlepszy pomysł 😷…
Cobh
Cork od Cobh dzieli jakieś 25 km. Droga prowadzi nas wzdłuż wybrzeża. Cobh to ładne miasteczko wybudowane na stromym wzgórzu wyspy Great Island. Powodem dla którego odwiedzamy Cobh jest malowniczy widok na neogotycką katedrę św. Kolmana i domki Deck of Cards wzniesione na stromej uliczce po której wdrapujemy się z jak prawdziwi wysokogórscy wspinacze 🧗🏻♂️.

CZY WIECIE, ŻE❓
Miejscówka, z której pstrykamy zdjęcie katedry i karcianych, kolorowych domków znajduje się na Wzgórzu Szpiegów. Zawsze zastanawiało nas, dlaczemu w internetach nie ma zdjęć z turystami pozującymi na tle panoramy Cobh.
Zagadka rozwiązała się sama po dotarciu na Spy Hill. Turysty zmuszeni są robić zdjęcia unosząc aparaty ponad kamienny mur, który okala prywatną posiadłość… Ktoś zasypia i budzi się przy fajnym widoczku 🤩❗
Kontynuujemy nasz spacer po Cobh. Ze Wzgórza Szpiegów idziemy do, wybudowanej w latach 1868 – 1919, katedry św. Kolmana. Ze wzgórza katedralnego idziemy do portu, który był świadkiem migracji milionów Irlandczyków do Ameryki Północnej. Na nabrzeżu Cobh znajduje się pomnik Annie Moore i jej braci, którzy byli pierwszymi pasażerami, którzy do Ameryki dostali się poprzez nowopowstałe centrum emigracyjne na wyspie Ellis w Nowym Jorku.

R.M.S. Titanic
Cobh a właściwie Queenstown (Queenstown to dawna nazwa Cobh, która używana była do roku 1920), był ostatnim portem legendarnego Titanica 🚢. W Qeenstown, 11 kwietnia 1912 roku, na pokład transatlantyka wsiadło 123 pasażerów, z których 44 przeżyło katastrofę.
Wzgórze, na którym trwała budowa katedry, było ostatnim lądowym wspomnieniem dla 1 500 pasażerów i członków załogi Titanica 😥…
W Cobh znajduje się muzeum poświęcone najbardziej znanemu okrętowi, który w oceanie atlantyckim zatonął. Złotówa pożałował 9,50 € (43,70 zł) i do muzeum nie wchodzimy 🙄… Złotówa obiecał, że zabierze mnie do Belfastu i wyda funciaki na bilet do najbardziej znanego muzeum Titanica… Ja mam czas, ja poczekam…
Cobh zwiedzamy w porze lanczu. Jak wiecie jeść lubimy i pocztówkowy widok to tylko przykrywka dla prawdziwego powodu naszej wizyty w tym mieście. Powodem, dla którego z Kerry do domu przez Cork jedziemy jest Ellen, a właściwie jej kuchnia. Ellen to nasza dobra znajoma, która w Cobh swoje bistro prowadzi. Chcieliśmy Ellen zrobić niespodziankę i posmakować jej pajów, zapiekanków i zupczanków.
Ellen w poniedziałki ma zamknięte. Odwiedzamy Cobh w… poniedziałek. Jesteśmy głodni… Nie tylko Ellen postanowiła, że w poniedziałki pracować nie będzie… Większość restauracji w Cobh jest zamknięte❗ jesteśmy głodni i głodni do domu wracamy 🙁…

Ellen’s Kitchen
Ellen znamy, Ellen lubimy, ale kuchni Ellen nie posmakowaliśmy i ocenić nie możemy… w poniedziałki Ellen mie pracuje, a tak się składa, że Cobh odwiedzamy w… poniedziałek 🫣…
Jak będziecie w Cobh wpadnijcie do Ellen’s Kitchen, pozdrówcie kucharkę i dajcie znać czy było smacznie…
Naszą wycieczkę po Pierścieniu Kerry uratowały Klify Kerry i wizyta w Cobh. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że bez konkretnego planu, tyłków z kanapy ruszać nie powinniśmy… Czy to już ostatni raz, gdy bez planu na Giganta jedziemy❓ Oczywiście, że nie❗😁
Podróżowanie jest fajne!
Brak komentarzy